There was a problem loading image 'images/8marca3.jpg'
There was a problem loading image 'images/8marca3.jpg'
W marcu tradycyjnie wiele uwagi, no, może raczej, nieco więcej uwagi, poświęca się kobietom. Z okazji Dnia Kobiet. W ostatnich latach o Dniu Kobiet mówi się nieznacznie mniej niż przedtem, w czasach sprzed odkrycia Walentynek, ponieważ zwykło się uważać, że Dzień Kobiet to święto komunistyczne. Oczywiście, tego święta nie wymyślili komuniści, aczkolwiek to im właśnie udało się przerobić ten dzień na farsę rodem z czesko-enerdowskiej komedii. Najpierw były transparenty „Kwiatek dla Ewy” na szarym pergaminie, potem wymemłany goździk spod pazuchy i pół litra na łeb, a potem panie pozmywają…
Dni kobiet organizowano już w czasach tak zamierzchłych, że zwykliśmy je nazywać prehistorycznymi, Co prawda świętowano wówczas głównie jedną właściwość kobiety, jaką jest możliwość rozmnażania się, a że tę cechę posiadają także mężczyźni, to pewnie na ich cześć też imprezowano. Nie ma się co oszukiwać, w tamtych czasach ludzie jednak woleli się rozmnażać niż realizować zawodowo. No, może oprócz paru zakompleksionych myśliwych. Karol Marks w „Ideologii niemieckiej” napisał, że najwcześniejszy podział pracy nastąpił pomiędzy mężczyzną i kobietą. I to był prosty podział, który niezmienny pozostał do dziś: kobieta opiekowała się dziećmi i pilnowała ogniska domowego, podczas, gdy mężczyzna wychodził z jaskini i polował.
Później, kiedy ludzkość nabrała pewnej ogłady, wybudowała parę piramid oraz kolumn jońskich czy doryckich, dopisawszy do tego dość ciekawą ideologię zwaną „mitologią” – święta kobiet nabrały nieco innego charakteru. Pierwsze wzmianki o specjalnym święcie tylko dla kobiet odnajdujemy w starożytności. Tam w Grecji, mężatki o nienagannej reputacji organizowały festyn (Tesmoforie) ku czci bogini Demeter i jej córki Persefony-Kory. Świętowały trzy dni w październiku, tuż przed jesiennymi siewami. Pierwszego dnia, poszcząc, rozmyślały. Następnego – tańczyły, a trzeciego dnia składały ofiarę z zabitego wcześniej prosiaka. Poświęcone mięso wraz z nasionami mieszano i rozrzucano po polach. W starożytnym Rzymie obchodzono (w marcu zresztą, w okolicach ósmego), święto nazwane Matronaliami. Jak sama nazwa wskazuje, imprezowano tu głównie na cześć kobiet, które nie tylko się rozmnażają, ale także zajmują się domostwem, potomstwem, urządzaniem wnętrza czy pilnowaniem niewolników.
Potem kobiety zaniedbano, ponieważ Rzym został zburzony przez rozmaitej maści barbarzyńców i zapanowały ich obyczaje, a raczej brak takowych. Kobieta służyła głównie do tego, do czego wielu nadal by chciało, by służyła i tak sobie było aż do średniowiecza, kiedy wielu mężczyzn zaczęło się zachowywać tak, jak wiele kobiet chciałoby, żeby zachowywali się do dzisiaj. Wówczas zwyczaj wręczania kwiatów… Co tam kwiatów, raczej ociekających świeżą krwią głów rywali oraz klejnotów zrabowanych innym kobietom, obowiązywał cały rok. Niestety, te czasy też się skończyły i kobiety znowu trafiły tam, gdzie zdaniem wielu nadal jest ich miejsce – do kuchni, kościoła i dzieci (z niemiecka „kindern” i stąd teoria o trzech „K”, bardzo lubiana w Niemczech, szczególnie w latach 30-tych ubiegłego wieku). Na szczęście to też mamy za sobą.
W międzyczasie kobiety zaczęły pracować zawodowo. Co tam „zaczęły”, zawsze pracowały, nie mniej niż faceci na tych rolach pańszczyźnianych (jak to szlachta mówiła „Kaśka i Maryna – najlepsza maszyna”), przy budowie dróg i miast. Zajęcia nie brakowało, a przy tym jeszcze ktoś musiał nakarmić młode pokolenie, zapewnić mu okrycie grzbietu i jakie tam wychowanie. Kobietom zwykło się płacić mniej niż mężczyznom. Czasami o połowę, ale czasami i po 20% wynagrodzenia, jakie dostałby pracujący na tym samym „stanowisku” facet.
Pod koniec XIX wieku niektóre kobiety, co nieco się wykształciły. Wcześniej miały z tym problemy, ponieważ edukacja była zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Nawet, jeśli jakąś kobietę posyłano na tzw. pensję, to nie po to, by się wykształciła, tylko po to, by podnieść jej wartość rynkową i żeby się czymś zajęła i nie myślała za wiele, bo jeszcze jej coś głupiego przyjdzie do głowy i będą problemy… Niektóre kobiety już w wiekach średnich usiłowały zdobyć wykształcenie, przebierając się za mężczyzn. Nie wiadomo, ilu to się udało, bo jeśli ich plany się powiodły – do dziś nie wiemy, że były to kobiety, wiadomo tylko o tych, którym się nie udało. Na przykład o niejakiej Nawojce, którą zdemaskowano i ukarano za strój niezgodny z obowiązującą w owym sezonie modą. I co jej po tym, że teraz ma ulicę w akademickim mieście, które ją tak wrednie potraktowało?
Kiedy jednak te niektóre kobiety co nieco się wykształciły, zauważyły, że coś tu nie gra, bo choć wiele by teraz mogły, to jednak im nie wolno. Nie wolno im na przykład pisać książek, a kiedy i te szlaki powoli zostały przetarte, okazało się, że o niektórych rzeczach, nadal im nie wolno pisać. Jeśli jakaś kobieta w tych czasach czuje tak nieprzepartą potrzebę napisania czegoś, że nie może wytrzymać – może sobie wysmażyć jakieś mało ambitne romansidło albo tomik lekkiej poezji, niezbyt miłosnej, ostatecznie książkę kulinarną, niech jej będzie… Niektóre kobiety uznały, że w takim razie podpiszą się męskimi pseudonimem i dzięki temu pozostały nam książki autorów o nazwiskach George Sand i Isaak Diensen (choć ta druga obecnie jest publikowana pod prawdziwym nazwiskiem – Karen Blixsen), inne przepadły.
Zauważyły także wiele innych rzeczy, które zresztą i wcześniej nie mogły, tak po prostu, umknąć ich uwadze, na przykład, że zarabiają jedną piątą tego, co ich kolega, który robi to samo, a na dodatek nie mogą głosować. To im się nie podobało, co i dziwne nie jest. Zaczęły więc organizować różne akcje protestacyjne, które były tępione z całą surowością prawa. Ich uczestniczki trafiały do więzień, gdzie obrywało się im, jak każdemu kryminaliście i wichrzycielowi społecznego porządku w owych czasach. W 1829 roku wyszły na ulice Amerykanki, domagając się praw politycznych dla wszystkich kobiet. Uroczyste obchodzenie tego dnia w USA weszło do kalendarza od 20 lutego 1909 roku, bowiem od tego dnia, co roku kobiety wychodziły na ulice, aby propagować idee socjalistyczne (bo kapitalizm już mieli…) i żądać praw wyborczych dla siebie. Z czasem do Amerykanek przyłączały się kobiety innych krajów. W prawdziwie oryginalny sposób zrobiły to angielskie sufrażystki, które czcząc ten dzień w 1913 roku wysadziły w powietrze wiejski dworek konserwatysty i premiera Wielkiej Brytanii Davida Lloyda George'a…
8 marca 1857 roku na ulice Nowego Jorku wyszły pracownice przemysłu odzieżowego. Zaprotestowały przeciwko 16-godzinnemu (to nie pomyłka!) dniu pracy i zatrudnianiu nieletnich dzieci. W czasie starć ulicznych z policją, niektóre kobiety w brutalny sposób zostały zadeptane. W 1910 roku na kopenhaskiej konferencji Międzynarodowego Sekretariatu Kobiet podjęto uchwałę o ustanowieniu Międzynarodowego Dnia Kobiet i obchodzeniu go 8 marca. Autorstwo tego pomysłu przypisuje się Klarze Zetkin. Już rok później Dzień Kobiet obchodzono w kilku krajach w których ruch robotniczy był silny: w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Danii. Odbywające się manifestacje i wiece często kończyły się interwencją policji. I tak to z czasem się rozwijało.
Wręczając symboliczny kwiatek swoim Paniom pamiętajmy, że robimy to dla uczczenia walki kobiet o swoje prawa. Prawa, które przez wieki odbierali im mężczyźni…